Problem nr 1
Zacznę od tego, że jestem zła na siebie! Nie zakładałam, że z dnia na dzień stracę kilogramy, ani że magicznie nagle nauczę się jeść zdrowo. Wczoraj była kolejna wpadka z nocnym podjadaniem. Wieczorem po treningu postanowiłam, że zjem tylko kilka plasterków szynki, bo tak właściwie nie jestem głodna, a jak nie jestem głodna to po co w siebie wmuszać. Wszystko szlag trafił, kiedy położyłam się po 23:00, a moje dziecko co godzinę mnie budziło. Ja nie wiem czy ja mam z tego powodu jakieś spadki cukru czy coś, ale tak za trzecią pobudką pognałam po Ptasie Mleczko, które niestety przywoływało mnie z szafki. Okropne! Tak bardzo tego nie lubię, a tak trudno jest mi z tym walczyć jak jestem półprzytomna w nocy. O godzinie 4:00 mając już dość nocnych wędrówek do pokoju dziecka, córka wylądowała u nas w łóżku. Oczywiście mega niewyspana wstałam po 5:00 i zaczęłam szykować jedzenie do pracy. Na wagę nie wchodzę, bo czuję, że spodnie zamiast luźniejsze to robią się ciaśniejsze, więc po co się stresować jeszcze bardziej. Strasznie jestem ciekawa czy innym też zdarzają się takie wpadki jak zaczynają się odchudzać? Czy tylko mi to wychodzi tak żałośnie? WRRRRrrrrrrr